Myślę, że każdy powinien zadać sobie takie pytanie i na nie odpowiedzieć. A potem zadać kolejne: Co na to mój pies? 😉
Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, jak ważny jest czas spędzony na spacerach. Właśnie tutaj mamy szansę się wykazać i zbudować prawdziwą więź. Bo cóż jest ważniejszego w budowaniu znajomości jak nie wspólne przygody, wspieranie się nawzajem i odkrywanie nowych ścieżek? To od nas zależy, czy damy psu szansę zaspokoić swoje potrzeby, czy mu w tym pomożemy, czy będzie to dla nas upierdliwe. Czy będziemy cały czas rzucać na prawo i na lewo „nie”, „nie wolno”, „puść”, „fe”, czy może weźmiemy sprawy w swoje ręce i zaczniemy proponować coś w zamian?
Proponuję, żeby każdy przeprowadził małe ćwiczenie i policzył, ile razy w ciągu pięciu minut powiedział psu „nie”. Następnie, niech spróbuje przez kolejne pięć minut nie powiedzieć „nie” ani razu, tylko proponować w zamian coś innego, np. „chodź tutaj”, „masz”. Chciałabym, żeby każdy z Was wyobraził sobie, że jest swoim psem i odpowiedział na pytanie: Czy ten spacer byłby dla mnie przyjemny?
Pies, podobnie jak my, ma swoje potrzeby. Możemy do nich zaliczyć te podstawowe, fizjologiczne, takie jak zaspokojenie głodu, pragnienia, odpowiednia ilość snu oraz wyższe, które są równie ważne! Mówię tu o zabawach łowieckich, eksploracji, żuciu, kopaniu, kontakcie społecznym, pracy umysłowej. Bardzo ważne jest poznanie swojego psa, zrozumienie go i zarządzanie jego czasem tak, żeby mógł zachować równowagę i zaspokoić je wszystkie.
Jak to zrobić? Nie ma konkretnej recepty. Postaram się przybliżyć Wam, jak wygląda nasz spacer, może to będzie pomocne.
Wstaję wcześnie rano, ubieram się i pędzę na dwór zmotywowana proszącym wzrokiem psiaka. Nie ważne czy pada deszcz, czy śnieg, czy słońce przyjemnie grzeje w twarz. Idziemy na spacer. W pierwszej kolejności Elza załatwia swoje potrzeby fizjologiczne, to jasne. Co się dzieje potem? Nasze spacery trwają zwykle od półtorej do dwóch godzin. Co robimy tyle czasu? Co robię ja, a co robi ona? Czy idziemy razem? Czy ja idę za psem? Czy może ciągnę ją za sobą?
Dla mnie spacer jest czasem z psem i dla psa. Nieustannie obserwuję Elzę i staram się zagospodarować go tak, żeby był dla niej jak najbardziej satysfakcjonujący. Równoważę czas zabawy, eksploracji i odpoczynku. Staram się pozwalać jej prowadzić. Ktoś mógłby powiedzieć, że pies wyprowadza mnie na spacer! I często tak właśnie jest ?. Pozwolenie psu podejmowania decyzji jest bardzo ważne. Pozwala mu zbudować pewność siebie, umożliwia podejmowanie tropów, zaspokojenie potrzeby eksploracji. Wyobraźcie sobie, że żyjecie pod czyjąś opieką. Ten ktoś daje Wam książkę. Zaczynacie czytać, jesteście coraz ciekawsi dokąd prowadzi fabuła i nagle ten ktoś ją zabiera! I tak w kółko, dzień w dzień! Domyślam się, że tak właśnie muszą się czuć psy, które nie mogą swobodnie eksplorować i są ciągle dosłownie ciągnięte do przodu.
Czasem robimy sobie wycieczki, idziemy w nieznane… Nauczyłam się już, jak rozpoznać, kiedy chce poznać nowe tereny, a kiedy połazić w kółko po parku. Jak widzę, że chce iść gdzieś dalej, zapinam smycz, mówię komendę „prowadź” i czekam. Wtedy Elza wie, że jest kierownikiem wycieczki ?.
Przechadzając się po parku często spotykamy inne psy oraz grupki psów, które się „bawią”. Czasem rzeczywiście psy dobrze się znają i wtedy tak jest, jednak dużo częściej po prostu sobie radzą (lub nie) w sytuacji, w jakiej się znajdują. Właściciele stoją gdzieś obok i rozmawiają, a psy ganiają jak szalone. Na pewno po takim spacerze będą fizycznie zmęczone. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy ta bieganina na pewno była dla nich satysfakcjonująca i czy rzeczywiście to była zabawa? W wielu przypadkach psy nie radzą sobie, są zaganiane przez inne, odgradzane od swoich opiekunów i nawet nie mają jak poprosić o wsparcie. Nie każdy pies lubi częste spotkania z wieloma psami (i nie musi). Czasem wystarczy jeden dobry kolega, z którym można się rzeczywiście pobawić, razem eksplorować, lub miłe przywitanie i rozejście się w swoje strony. Prawda jest taka, że psy w pierwszym kontakcie z reguły się nie bawią. Elza jest dość mała i często chowa się za mną, jak widzi dużego biegnącego na nią psa. Wie, że może na mnie liczyć i przychodzi po pomoc, kiedy tego potrzebuje. Czasem ja wkraczam do akcji, kiedy widzę, że sobie nie radzi, lub inny pies próbuje ją ode mnie odgrodzić (klasyczne zagranie w stylu „podejdziesz do swojej pani, jak ja ci pozwolę”). Dlatego tak ważna jest umiejętność rozpoznawania sygnałów wysyłanych przez psa, kiedy czuje się niekomfortowo i nas potrzebuje. Możemy stać się superbohaterami i wybawić naszego psiaka z trudnej sytuacji ?
Nieodłącznym elementem naszych wędrówek jest wspólna zabawa. Elza uwielbia biegać za frisbee, za piłeczką, szarpać się szarpakiem, szukać zabawek schowanych w trawie. Mogłaby nie robić nic innego! Nieraz słyszę od opiekunów psów, że ich psy uwielbiają rzucanie piłeczki i mogłyby biegać za nią cały czas! I tutaj ukryty jest haczyk. Ciągłe aportowanie bardzo pobudza i może być uzależniające. Z kolei szukanie, noszenie i szarpanie pozwala psu rozładować energię. Dlatego trzeba pamiętać o równowadze pomiędzy różnymi aktywnościami. Gdzieś w tej całej bieganinie staram się znaleźć czas na krótkie sesje treningowe, bo dla Elzy nie ma lepszej nagrody niż zabawa i kopanie!
A czym spacer jest dla mnie? Z jednej strony to czas pracy, bo staram się świadomie go rozplanować i zachować równowagę, która jest tak ważna. Jednak zawsze znajdzie się chwila na przemyślenia, ładowanie baterii w otoczeniu przyrody i bujanie w obłokach…